Wstałam i takie piękne słońce świeciło, że aż szkoda by nie wykorzystać. Wymyśliłam, że dziś upiekę bułeczki drożdżowe. Mam piękne ceramiczne naczynie, które aż czeka na takie słodkości. Ciasto już ugniecione, ale jest jedno ale, trzeba czekać aż urośnie, a póki to się stanie, to mogę nie zdążyć przed zachodem słońca i cały ten urok słonecznego dnia może lekko mówiąc pójść pobiegać 😀 Ale trzeba wierzyć, co kilka minut doglądam ciasta i mówię do niego co każde kilka milimetrów – o jak ładnie urosłeś 😀 Aktualizacja: Zabrakło tylko kilkunastu minut, słońce zaszło, zdjęcia robiłam po ciemku. Na dodatek zagapiłam się i siedząc przy komputerze zapomniałam, że piekę i wyszły trochę za ciemne. Nie ma to jak czekać cały dzień, a na finiszu nie dopilnować :D…