Jeszcze dziś miałam je nazwać – pączki dziwolągi, ale wyszły zbyt ładne i kształtne, bym je tak mogła nazwać. Bo w oryginalnym przepisie tak właśnie się nazywały i miały wyjść brzydkie i pokręcone, a wyszły po prostu placuszki/racuszki. W sumie to wsio ryba co za nazwa, grunt, że jak posmakowałam, to nie mogłam przestać jeść i chciałam nawet te z wystawy zabrać i zjeść! Znalazłam przypadkiem przepis, a z tego co pamiętam, był to jeden z przysmaków dzieciństwa. A i przepis bardzo prosty jest, więc chętnie zrobiłam.
Składniki:
- 350 gram serka homogenizowanego (waniliowy)
- 1,5 szklanki mąki
- 1 łyżeczka proszku do pieczenia
- 1 łyżeczka cukru z wanilią
- 3 jajka
- olej
- cukier puder do smaku
Wszystkie składniki dokładnie mieszacie i łyżką nakładacie na rozgrzany olej. Oleju wlałam na patelnię dość dużo, by tak ładnie pływały. Gdy smażycie to pilnujcie cały czas, przewracajcie, bo one bardzo szybko się smażą i szybko się zarumienią, więc by uniknąć zbyt ciemnej skórki, to należy często sprawdzać i przewracać.
Najlepiej smażyć je wysokim naczyniu, gdyż pączki sporo rosną. I lepiej mniej na patelni ich położyć, niech mają miejsce na urośnięcie. Jak chcecie mniejsze pączki, to mniej nakładajcie masy, ja kładłam dużą łyżkę i wyrosły dość spore.
Po usmażeniu odsączcie je z nadmiaru tłuszczu i posypujcie cukrem pudrem.
Smacznego! 🙂