Wracam po dłuższej przerwie do gotowania. W końcu coś jeść trzeba. Wróciłam ze Świąt od rodziny, potem się przeziębiłam, kilka dni bez sił. Dobrze, że miałam trochę jedzenia światecznego, to nie musiałam gotować. Nie będę tak często dodawać przepisów jak wcześniej, bo mam sporo innych zajęć i obowiązków, których nie mogę zaniedbać, a czasem trzeba też zarobić na produkty z których przyrządzam dania 🙂
W nowym roku zacznę na słodko. Usmażę racuszki na śmietance. Takie słodkie przekąski zawsze szybko znikają ze stołu. No dobra, tak szczerze to nie chce mi się robić czegoś większego, muszę jeszcze upiec boczek, dlatego przygotuję racuszki na deser 😀
Składniki (ok. 15 placków):
- 200 g mąki
- 80 g cukru
- 5 jajek
- 6 łyżek mleka
- 200 ml śmietanki 36%
- olej do smażenia
- szczypta soli
- cukier puder
Mąkę wymieszać dokładnie z cukrem, żółtkami, mlekiem i solą do smaku.
Dodać do masy sztywno ubite białka oraz ubitą śmietankę, delikatnie wymieszać.
Wylewać na rozgrzaną patelnię po 3 łyżki ciasta na jeden placek.
Smażyć z obu stron na złoty kolor.
Podawać posypane cukrem pudrem lub dowolną konfiturą.
Smacznego!
Rada: Wylewajcie ciasto na patelnię powoli i mniejszą porcję, odczekajcie trochę i potem nakładajcie kolejne 2 łyżki. Moje racuszki wyszły za duże i za płaskie. Miały wyjść małe i grube, a to dlatego, że być może wyszło mi trochę za rzadkie ciasto, albo nie umiejętnie wylewałam ciasto na patelnię. Początkowe partie wyszły zbyt duże, dopiero po którymś razie lepiej mi to wychodziło. Spodziewałam się, że to mega proste, a przysporzyło mi to trochę kłopotów i oczywiście kuchnia do ogarnięcia.
Druga rada: Placki się dość szybko smażą i bardzo łatwo je przypalić, większa połowa z jednej strony wyszła mi zbyt ciemna, dlatego trzeba sprytnie nakładać, pilnować i przewracać, najlepiej po nałożeniu ciasta zmniejszyć ogień na średni.
Aha, śmietanę 18% ze zdjęcia zamieniłam na śmietankę 30%. Poleciałam do sklepu w trakcie przyrządzania, bo jak robić to porządnie 😀 Moje zdziwienie było wielkie, że 30% jest rzadsza od 18 i 12 %, prawie jak mleko. Nie kumam tych oznaczeń 😀
Szczytem piękności one nie są, ale w smaku wyszły naprawdę dobre 🙂
Co do pogody, w sam raz, nie za jasno, nie za ciemno. Słońce nieśmiało wychodzi zza chmur, dając ładne światełko. I o dziwo wyrobiłam się do 11:00, a trochę ogarniania kuchni, ustawiania scenerii miałam. Co robić z czasem? Oczywiście grać! 😀