Dziś spontan, obiad który dość często robię – placki ziemniaczane ze szpinakiem. Szybka robota i smaczna. Placki plackami, ale bardziej chcę napisać o fenomenie jaki występuje kiedy zaczynam gotować. Miałam być spokojna, ale nie wyszło. Słonko świeci pięknie od miesiąca dzień w dzień. Jak tylko zaczynam gotować, rozpadał się deszcz i zrobiło się pochmurno. Już wychodzę z siebie, ale to nie koniec. Zawsze jak gotuję – cały świat sobie o mnie przypomina, jak nie piszą miesiącami, to nie piszą, nagle dzwonią, piszą i dobrze, że jeszcze oknami nie wchodzą. I oczywiście ja cała upierniczona w składnikach odbieram telefony, piszę smsy i tłumaczę, że nie bardzo mogę teraz rozmawiać. A jak siedzę i mam dużo czasu to cisza jak makiem zasiał. To jest właśnie zjawisko, które jeszcze nie rozpracowałam….